Są w naszym mieście zakątki, które nam rodowitym średzianom kojarzą się z intrygującymi, nieznanymi osobom przyjezdnym, historiami. Geneza wielu z nich sięga czasów naszego dzieciństwa. Moje, a także moich kolegów z sąsiedztwa, wspomnienia najczęściej dotyczą centrum Środy. W szczególności Starego Rynku, Plant i przyległych do nich ulic. Naszym „rewirem” była Starówka, która swą dostojnością i tajemniczością nieustannie nas przyciągała.
Zadałem sobie kiedyś takie oto pytanie: jakie elementy wchodzące w skład najstarszej części naszego miasta, czyli Starówki, zapamiętałem z dzieciństwa najbardziej? Być może Państwa zaskoczę, ale okazało się, że są nimi… lokale handlowe i usługowe. Przed kilkudziesięciu laty, kiedy gospodarkę trawiły permanentne niedobory, dzieciom najbardziej brakowało słodyczy i zabawek. Cieszyliśmy się z każdego drobiazgu. Na przykład z zakupionych w sklepie „U Rogalskiej” korków do korkowców, kapiszonów do pistoletów, psikawek na śmigus-dyngus. Kiedy trochę dorośliśmy polowaliśmy na pocztówki dźwiękowe do adapteru marki „Bambino”. Z tamtych lat zapamiętałem też, gdzie świadczono usługi: szewskie, introligatorskie, fryzjerskie i krawieckie oraz w jakich budynkach mieściły się: restauracje, bary, kawiarnie, a nawet magiel.
Bohaterem tego materiału jest ulica Sejmikowa. Na wysokości „Firan u Waldka” odchodzi ona od Starego Rynku w kierunku byłej Synagogi. Dla mnie i dla moich rówieśników ulica ta, od strony Rynku, zawsze była mroczna i tajemnicza, natomiast od strony Synagogi… pachniała wanilią. Dlaczego mroczna? W jednej z kamienic przy ulicy Sejmikowej znajdował się bar, do którego rodzice nie pozwalali nam się zbliżać. Co było tego powodem? Oczywiście nigdy byśmy się o tym nie dowiedzieli… nie łamiąc tego zakazu. Dyskretne obserwacje szybko rozwiały tę zagadkę. Bar miał ksywę „Kongo” i był w Środzie alkoholowym eldorado. Słynął z tego, że jego klienci raczyli się alkoholem siedząc na wysokich stołkach, a po zakończeniu konsumpcji – siły grawitacji bezczelnie sprowadzały ich do parteru nie dając szans na wyjście z lokalu w pozycji pionowej. Zatem bezwolnie, albo przy pomocy obsługi, z niego wypadali. Na szczęście historia ulicy Sejmikowej nie wiąże się tylko z tą ohydną speluną, ale także… z wanilią, a dokładniej z lodami o tym smaku. Każdego 1. Maja, tuż po zakończeniu pochodu, ulica ta stawała się bardzo popularna. Tego dnia otwierano lodziarnię pana Jana Książkiewicza „u Jasia”.
Przed II wojną światową w wzmiankowanym tu już sklepie „u Waldka” znajdował się skład kolonialny pana Skowrona. Po upadku komuny handlowa, a ostatnio i gastronomiczna, ranga ulicy Sejmikowej znacznie wzrosła. Przyczyniły się do tego m.in. sklepy FIX, PANDA, no i KOFI.
To o czym przypomniałem, to jedynie cząstka nie tak odległej jeszcze historii ulicy Sejmikowej. Czytelnicy GPŚ na pewno wzbogacą ją swoimi wspomnieniami, może o sklepie z upominkami?
Paweł Łukaszewski
Zdjęcia pochodzą z archiwum Pawła Łukaszewskiego.
bacatj16:32, 26.02.2024
4 0
Na tej ulicy krótko ła kawiarnia prowadzona przez dwie starsze panie
działa 16:32, 26.02.2024
bacatj16:37, 26.02.2024
5 0
Na tej ulicy działała kawiarnia prowadzona przez dwie panie tak zwana u baba jagi .Pózniej był tam punkt naprawy telewizorów 16:37, 26.02.2024
Cicha 21:01, 28.02.2024
4 0
Na Sejmikowej przez wiele lat była też zielarnia 21:01, 28.02.2024