Położne oddziału ginekologiczno-położniczego i pielęgniarki oddziału noworodkowego powiatowego szpitala skierowały w czwartek do władz Jarocina i wójtów powiatu jarocińskiego pismo z prośbą o pomoc.
Od 1 listopada szpital powiatowy w wielkopolskim Jarocinie zamyka oddział ginekologiczno-położniczy i noworodkowy. Pracę straci 16 pielęgniarek i położnych. Zdaniem starosty jarocińskiego Mariusza Stoleckiego decyzja o zamknięciu jest nieunikniona. Według burmistrz Jarocina to początek likwidacji szpitala.
Poinformowały, że są zaniepokojone planami zamknięcia oddziału porodowego, w wyniku czego stracą pracę. Ich zdaniem ta decyzja zmusi ciężarne kobiety do podróży kilkadziesiąt kilometrów do najbliższych szpitali w Kaliszu, Pleszewie czy Ostrowie Wlkp., co w wielu przypadkach może zagrażać ich zdrowiu i bezpieczeństwu.
Uważają, że obowiązkiem samorządu, władz powiatowych i gminnych jest ochrona dostępu do opieki medycznej i wspólne poszukiwanie rozwiązań, a nie ich unikanie poprzez likwidację oddziałów. - Dlatego będziemy szukać wsparcia, pomocy i protestować - zapowiedziały.
Zdaniem starosty powiatu jarocińskiego Mariusza Stoleckiego, który jest organem prowadzącym szpital, decyzja o zamknięciu oddziału jest nieunikniona. W rozmowie z PAP powiedział, że rocznie oddział generuje 5 milionów zł strat. Prezes szpitala Beata Walczak-Silińska dodała, że w bieżącym roku oddział wygenerował już straty w wysokości 2,5 mln zł za pierwsze półrocze.
- Mimo podjętych starań, jak reorganizacja grafików, zmniejszenie liczby łóżek i liczby godzin pracy niektórych pracowników do trzech czwartych etatu - na oddziale nie ma żadnej poprawy finansowej - oświadczyła.
Szpital zakończył rok 2024 z długiem w wysokości 4 mln zł. - To jest mniej, niż potrafi wygenerować tylko oddział ginekologiczno-położniczy. Dzieje się tak dlatego, że np. oddział internistyczny wypracował 3 mln zł zysku - wskazała.
Starosta powiedział, że wielokrotnie apelował do pracowników szpitala i przekonywał dyrektora ds. medycznych, żeby wprowadzić oszczędności. W tym celu - jak wskazał - położne miały dyżurować na oddziale w weekendy w okrojonym składzie. - Mówiłem, że lepiej jest zarobić mniej, ale mieć stabilność. Tymczasem okazało się, że panie zlekceważyły to zalecenie i wszystkie stawiały się na dyżurach. W trakcie kontroli na oddziale okazało się, że np. jedna z położnych rozliczyła sobie godziny za pracę w dniu 31 lutego. Nie generalizuję i nie twierdzę, że wszystkie tak robiły, ale takie nieuczciwe praktyki też wpływają na mnożenie zadłużenia i budzą wątpliwości co do wspólnego dbania o wyjście z kryzysu - powiedział.
Starosta dodał, że szpital w Jarocinie nie jest wiarygodnym partnerem dla żadnego banku. Dlatego - w celu ratowania placówki - to powiat poręczał kredyty, zaciągane przez placówkę.
- Ale banki ostrzegły nas, że musimy się zastanowić, czy nasze ratunkowe działania zmierzają w dobrym kierunku, bo musimy pamiętać, że na utrzymaniu mamy inne jednostki - powiedział.
Według starosty demografia jest bezlitosna, jest coraz mniej urodzeń, a koszty utrzymania pracowników medycznych znacznie wzrosły z uwagi na wprowadzone przez rząd podwyżki wynagrodzeń. Położna - jak powiedział - zarabia od 10 do 14 tys. zł brutto.
Okazało się, że do problemów finansowych trzeba dołożyć koszty związane z wyrokami sądowymi ze względu na popełnione błędy medyczne na oddziale. - Wyroki nie są jeszcze prawomocne, ale już wiemy, że np. w przypadku jednej ze spraw będziemy musieli wypłacić pokrzywdzonej rodzinie włącznie z odsetkami kilka milionów złotych odszkodowania - powiedział.
Zdaniem biegłego rewidenta - jak poinformował starosta - szpital jest na skraju upadłości. Przyznał, że na majowym konwencie Starostów Województwa Wielkopolskiego wyrażono opinię, że jeżeli ktoś nie zmieni ustawy o zarobkach pracowników medycznych, to wszystkie szpitale będą miały problemy i zaczną wygaszać pracę oddziałów.
Burmistrz Jarocina powiedziała PAP, że "to, co obecnie dzieje się w jarocińskim szpitalu jest właśnie początkiem jego likwidacji. - Jestem tym faktem zaniepokojona - oświadczyła.
Z danych wielkopolskiego oddziału NFZ wynika, że długotrwale zawieszone są porodówki w Złotowie, Nowym Tomyślu, Rawiczu i od 6 lipca 2025 r. w Turku. W 2020 r. zlikwidowano oddział położniczy w Czarnkowie, w 2023 r. w Wągrowcu. W Wielkopolsce działa ponad 30 szpitali.
Jak podaje "Dziennik Gazeta Prawna", w 2024 roku w Polsce zamknięto na trwałe sześć oddziałów porodowych na Mazowszu, Warmii i Mazurach, Śląsku i Podkarpaciu.
Ewa Bąkowska (PAP)
bak/ mark/
0 0
A myślałem, że u nas... Ufff