Z REDAKCYJNEJ POCZTY
Przygotowując materiały do artykułów publikowanych na łamach Głosu Powiatu Średzkiego, bardzo często wpadają mi w ręce kompletnie niespodziewane fotografie. Najpierw odkładam je na bok, by po jakimś czasie stwierdzić, że są nie tylko w stanie wzbudzić zainteresowanie Czytelników, ale także przywołać ich sentymentalne wspomnienia. Tak było i tym razem.
Kompletując fotografie do artykułów przypominających pierwszomajowe pochody zwróciłem uwagę na bardzo charakterystyczny element ubioru przedstawicieli ówczesnej władzy i Ludowego Wojska Polskiego – ortalionowe płaszcze. W tym miejscu należy wyjaśnić, że szczęśliwym posiadaczem tej części garderoby nie była przed laty jedynie PRL-owska „elita”.
U szczytu popularności, aby zaopatrzyć się w tego rodzaju okrycie „wystarczyło” mieć pieniądze i… dojście do kierowniczki sklepu.
W Polsce Ludowej ortalionowe płaszcze były szczytem elegancji. Szczególnie za rządów Władysława Gomółki i Edwarda Gierka, czyli w latach 60. i 70. XX wieku. Do naszego kraju sprowadzano je z zagranicy, głównie z Włoch. Osoby, które trudniły się „importem” ortalionowych płaszczy zarabiały na tym krocie. Ich cena była w biednej Polsce kilkukrotnie wyższa niż w bogatych krajach Europy Zachodniej.
Ortalionowe płaszcze były w tamtych czasach niczym towar pierwszej potrzeby. Wiele osób marzyło, aby w nich paradować. Najpopularniejsze były ortaliony granatowe, zielone i szare. Wszystkie musiały posiadać pasek i wydawać charakterystyczny szelest. Co ciekawe w Polsce Ludowej nawet Milicja Obywatelska została wyposażona w służbowe, ortalionowe okrycia.
Na przełomie lat 60. i 70. ubiegłego wieku przystąpiono w Polsce do produkcji imitacji ortalionowej tkaniny. W ten sposób mieliśmy swój własny, socjalistyczny ortalion. Szaleństwo na punkcie płaszczy z ortalionu skończyło się w naszym kraju pod koniec lat 70., choć w późniejszych latach można było jeszcze je zobaczyć.
Osobiście lata 60. i 70. kojarzę z zupełnie innymi niż ortalionowe płaszcze trendami. Pomimo „Żelaznej kurtyny” dla mnie i moich rówieśników był to czas fascynacji kolorową, hipisowską modą, wyzwolonymi z jakichkolwiek więzów młodymi ludźmi i „Hey Joe” Jimi Hendrixa. Bunt młodych jaki przetaczał się wtedy przez kraje „zgniłego zachodu”, co prawda w bardzo koślawej formie, dotarł także do naszej socjalistycznej rzeczywistości. W latach 80., kiedy system totalitarnej „szczęśliwości” ledwo dychał, w Polsce pojawiły się pierwsze hymny wolności. Na przykład w kultowej piosence zespołu Perfect, zatytułowanej „Chcemy być sobą”, Grzegorz Markowski śpiewał: „Ortalion szary chwytam za bary”. Doprawdy, nie można było lepiej spuentować ortalionowej epoki.
Autorami prezentowanych dziś przeze mnie fotografii są: pani Bożena Doroszewska oraz panowie Józef Odalanowski i Henryk Łukaszewski.
Paweł Łukaszewski
Zdjęcia z archiwum Pawła Łukaszewskiego
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz