Zamknij

"Kot jest z Platformy, tylko Jarek o tym nie wie"

22:52, 02.03.2024 red. Aktualizacja: 19:42, 03.03.2024
Skomentuj Marcin Wójcik, Michał Wójcik i Waldemar Wilkołek - Ani Mru-Mru Marcin Wójcik, Michał Wójcik i Waldemar Wilkołek - Ani Mru-Mru

W sobotę 23 marca na scenie średzkiego Ośrodka Kultury wystąpi Kabaret Ani Mru-Mru z najnowszym programem „Mniej więcej”. Bilety na to wydarzenie zostały szybko wyprzedane. Dziś przypominamy rozmowę, którą zarejestrowaliśmy w 2021 roku, przed występem kabaretu w Zaniemyślu.

Marcin Wójcik, Michał Wójcik i Waldemar Wilkołek przed występem w ramach Zaniemyskich Bitew Morskich znaleźli czas, aby porozmawiać z redaktorami Głosu Powiatu Średzkiego. Artyści występują na scenach już przeszło 20 lat, więc nie trzeba ich nikomu przedstawiać. O wszystkim i o niczym z satyrykami rozmawiał Mariusz Duda i Jędrzej Józefowicz.

Marcin: Róbmy ten wywiad, bo to już się nagrywa. Właściwie to już 9 sekund wywiadu minęło!

Wiemy, że jesteście z Lublina, miasta położonego we wschodniej części Polski. Stolicy województwa znanej chociażby z makaronów. A co wy wiecie o Zaniemyślu?

Marcin: Szczerze powiedziawszy, to nie będę ukrywał, że pierwszy raz usłyszałem o Zaniemyślu, pomimo tego, że nasz menadżer jest z Poznania. Kiedy dostaliśmy zaproszenie od was, to zaczęliśmy sprawdzać, gdzie to jest.

Michał: I czy w ogóle jest…

Marcin: Co mnie bardzo zdziwiło, a może nie powinno, że ten Zaniemyśl jest bardzo znany. Wczoraj, jak graliśmy występ pod Zieloną Górą, tam rozmawialiśmy z ludźmi, że gramy w Zaniemyślu, to usłyszeliśmy: „Aaa, w Zaniemyślu! To wiemy, gdzie to jest”. Że fajne miejsce, fajne jezioro. Przepraszamy, że nie znaliśmy. Nadrobimy zaległości.

Waldek: Ja bym tu nawet został, tylko samochód mam nieubezpieczony. Nie sprzedajecie czasem ubezpieczeń?

Marcin: My nie mamy łatwo. Jak widzicie nasz akustyk, który jest zazdrosny, bo sam nie udziela wywiadów, podgłaśnia teraz muzykę… Ścisz to, k...!

Twórcą grupy jest Marcin Wójcik, ale na początku był inny skład kabaretu. Tamte osoby, które odeszły, nie żałują teraz?

Marcin: Nie wiem, czy nie żałują, bo po pierwsze nie utrzymuję z nimi kontaktu, bo to byli ludzie, którzy studiowali w Lublinie, część z nich rozjechała się po Polsce. Aśka (Joanna Kolibska), która z nami występowała jeszcze przez dłuższy czas, nawet w czteroosobowym składzie, raczej nie ma do nas żalu. Jest szczęśliwą mamą chyba dwojga dzieci.

Waldek: O jednym kolesiu słyszałem, że jest wspólnikiem Jeffa Bezosa (najbogatszy człowiek świata – przyp. red.) i żałuje. On żałuje, że jednak nie został.

Marcin: My też żałujemy… że nie jesteśmy na jego miejscu.

Kolejny był Michał, który wcale nie jest Michałem...

Michał: Michał, czyli Paweł, co zresztą obija się na moim zdrowiu i mojej postaci wielokrotnie w skeczach. To się wzięło stąd, że Michały dwa… nie powiem co…

Marcin: A to nie było tak, że my jechaliśmy samochodem, ty wyjrzałeś przez okno i mówisz: „ale Michały”?

Michał: Bimbały! To jest zupełnie co innego!

Trzeci w składzie – Waldemar, na początku tylko jako dźwiękowiec. Jak to się stało, że zaczął z wami grać?

Michał: Nie mieliśmy raz zastawki na scenie, akurat Waldek coś tam robił, schylał się, ja potrzebowałem się przebrać i tak już został. Potem nie dał się zgonić ze sceny.

Początki były trudne, ale wam szybko udało się wyjść z cienia…

Marcin: Dość szybko zaczęliśmy wyjeżdżać z Lublina i pokazywać nasz program. Okazało się, że jest duże zapotrzebowanie na tego rodzaju humor. Nagle się okazało, że telewizja nas zaprasza…

Waldek: Ale to zasługa Michała…

Marcin: No trochę tak, ale to nie mówmy o tych sprawach…

Michał: Nam bardziej chodziło o to, żeby zacząć wyjeżdżać z Lublina.

Marcin: To już były czasy, że nie było zaborów i można było się poruszać.

Waldek: Michał przetarł szlaki i jakby inne kabarety wiedziały z kim się trzeba przespać.

Marcin: Nasz rozkwit przygody z kabaretem pokrył się z zainteresowaniem telewizji, która zaczęła pokazywać więcej kabaretu i to trwa do dziś. Pamiętam takie lata, że czekało się na dwie imprezy kabaretowe: Kabareton w Opolu i PAKĘ. Dopiero potem weszły te kabaretony, Mrągowa i inne rzeczy.

Michał: Generalnie chodziło o to, żeby wyjechać z Lublina…

Lublin taki zły?

Waldek: Lublin najlepszy na świecie. Nie ma lepszego miejsca. Ale chęć zobaczenia świata…

Marcin: Nie zdradzę wielkiej tajemnicy, jak Michał dziś w nocy będzie chciał za wszelką cenę wyjechać z Zaniemyśla. On się lubi przemieszczać. Nie zostajemy, bo mamy jutro dzień wolny, niedziela, finał Mistrzostw Europy, żużel w TV, więc mamy kupę rzeczy do zrobienia w domu.

Kto wygra jutro?

Marcin: Ta drużyna, która strzeli o jedną bramkę więcej. Mamy podział w kabarecie. Poszedł zakład o stówkę i ja stawiam na Włochów, a Waldemar na Anglików jednak.

Czy ten hazard jest zalegalizowany?

Marcin: Jeszcze się nie zdarzyło, żeby ktoś komuś wypłacił.

Michał: Jeżeli nawet ktoś ich przyłapie, że sobie coś podają między rękami, to nie będą to pieniądze.

Skoro o pieniądzach mowa... Jak przetrwaliście ten trudny czas pandemii?

Marcin: Było ciężko i wiedzieliśmy, że trzeba trochę zacisnąć pasa i poczekać, ale jakoś się udało.

Waldek: Rodzina pomogła. Ogródek warzywny. Tylko zimą było trudniej.

Michał: Ja znalazłem takie strony z kamerkami na żywo. To też mi pomogło.

Marcin: Mało tego! Pandemia w zasadzie już się skończyła, a Michał dalej z kamerkami… Zostały w sypialni. To jest dziwne!

Bywacie czasem poważni?

Marcin: Jesteśmy poważni, ale 90 procent czasu mamy dobry humor. To, że my jesteśmy razem ze sobą ponad 20 lat, to jest właśnie spowodowane tym, że my się świetnie w swoim gronie bawimy.

Waldek: Na przykład wczoraj (śmiech)

Czego boicie się najbardziej?

Marcin: Ja mam tylko dwie rzeczy, których się boję. Pierwsza to jest patowanie z góry, czyli uderzenie piłeczki w golfie na stromym zboczu, a druga rzecz, to się boję whisky z colą, bo po whisky z colą to już się niczego nie boję.

Temat alkoholu często się u was przewija…

Marcin: My jesteśmy takim narodem.

Michał: To już się wpisało w kulturę Polski. Spróbuj załatwić coś bez flaszki. Nie da się!

Marcin: Każda dobra impreza kojarzy się Polakom z alkoholem, ale myślę, że my nie jesteśmy powyżej średniej krajowej, że nie jesteśmy fanami alkoholu.

Michał: Znaczy, jest z nami taki jeden kolega…

Marcin: Jest taka metoda, że można przed występem sobie wypić np. 25 gram mocnego alkoholu, bo to trochę rozluźnia struny głosowe i pozwala szybciej dojść do pełnej sprawności, zwłaszcza, jak się występuje w plenerze przy nie najlepszej pogodzie.

Zdarzyło się wypić przed?

Marcin: Nie!

Michał: Tak!

Co jest trudniejsze: grać trzeźwego po pijaku, czy pijanego, będąc trzeźwym?

Michał: Wiesz, to są lata praktyki.

Marcin: Jeżeli ktoś jest nietrzeźwy, to wydaje mu się, że kontroluje własne ciało i to co robi, a wiemy, że tak nie jest. Większość z nas mężczyzn, miała taką sytuację, że próbowała udawać trzeźwego po pijaku i wiemy, jak to się kończy. Nikt się na to nie nabiera.

Michał: Zwłaszcza kobiety.

Jak sobie radzicie, gdy macie np. gorszy dzień i mimo tego musicie wyjść na scenę i uśmiechać się do ludzi?

Waldek: W tym właśnie pomaga publiczność. Pierwsza reakcja publiczności pomaga odciąć się od tego. Wyjście na scenę powoduje odcięcie od problemów i przestaje się o tym myśleć.

Marcin: Samo wyjechanie w tej grupie osób powoduje to, że o pewnych rzeczach się zapomina. Samo przebywanie w trasie, nie tylko na scenie, powoduje, że trochę odchodzimy od naszych problemów, które każdy ma. Jesteśmy normalnymi ludźmi. Każdego boli ząb, każdemu choruje dziecko albo ma rodziców, którymi od czasu do czasu trzeba się zająć.

Jak najbliżsi patrzą na te wyjazdy?

Michał: Kiedyś mieli nam za złe, że wyjeżdżamy, dlatego ograniczyliśmy liczbę wyjazdów, natomiast teraz, po tej pandemii jest tak: „A weź ty już jedź, daj mi spokój!”. Zrównoważyło się.

Zapytani, skąd czerpiecie pomysły na skecze, odpowiadaliście różnie. Raz, że z życia, innym razem, że z du.. To w końcu skąd?

Marcin: Z rzyci

Michał: Koniec. To łączy dwa słowa.

Marcin: Przypominam sobie taką sytuację, kiedy Michał przyszedł na próbę i mówi: mam super pomysł na skecz. My żeśmy nadstawili uszu, a Michał mówi: przychodzi właściciel stadniny koni do lekarza...No i? Na razie tyle. Ja mam tak, że czasami usiądę i w 15 minut napiszę dwa skecze, a czasami tak, że przez dwa lata nie napiszę nic, bo nie mam pomysłu ani weny.

Zazdrościliście kiedyś innej grupie kabaretowej ich pomysłu na skecz?

Waldek: Oczywiście! Ale to jest taka zdrowa zazdrość. To jest na takiej zasadzie: No kurcze! Taki prosty patent. Że ja na to nie wpadłem!

Odmawiacie czasem występu?

Marcin: Odmawiamy. Bardzo Często. Odmawiamy udziału w imprezach zaangażowanych politycznie.

Waldek: Jesteśmy teraz bardzo ostrożni, bo niektórzy próbują nas podejść. Bywało, że miały to być Dni Miasta, a na końcu się okazało, że wychodził pan burmistrz i dziękował za zaufanie.

Gdyby nie kabaret i golf, to czym byście się w życiu zajmowali?

Marcin: Michał to wiadomo, kamerki.

Michał: Wy się śmiejecie, ale to jest naprawdę rozwojowe.

Co was najbardziej denerwuje?

Marcin: Jarosław Kaczyński ze swoją świtą.

Kot też?

Michał: Kot nie ma nic do tego. Może być nawet tak, że kot jest przeciwko Jarosławowi.

Waldek: Ja myślę, że kot jest z Platformy, tylko Jarek o tym nie wie. A najbardziej denerwujące są sytuacje, gdy ktoś chce zaistnieć, jakby przy okazji. Jest w towarzystwie i chce przychojrakować: O Wilkołek z Ani Mru-Mru! Chodź! Powiedz kawał! To są niestety koszty popularności. Trzeba się z tym pogodzić. To może być denerwujące, ale to jest część tej pracy. Dużo częściej zdarzają się miłe sytuacje.

Macie jakieś ulubione miejsca czy miasta, gdzie najchętniej występujecie?

Waldek: Nie. Imprezy plenerowe zawsze wiążą się z ryzykiem. To jest jednak plener, więc mogą się pojawić jednostki jakby mniej zainteresowane, a bardziej rozbawione i jakby czasami nawet przeszkadzające. To jest specyfika tego typu występów. Wczoraj występowaliśmy w plenerze, inscenizacja podobna, jak tutaj i zostaliśmy ciepło przyjęci.

Marcin: Cieszymy się, że tu przyjechaliśmy i mamy nadzieję, że uda nam się szybko do Zaniemyśla wrócić!

Postscriptum

Kabaret Ani Mru-Mru do Zaniemyśla jak dotąd nie powrócił, ale wystąpi w Środzie. Zakład, o którym mowa powyżej, wygrał Marcin. Mecz finałowy Włochy-Anglia zakończył się wynikiem 1:1, jednakże Włosi na Wembley pokonali Anglię w serii rzutów karnych. Nie udało nam się ustalić, czy Marcin otrzymał od Waldka stówkę.

(red.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%