Hospicjum im. Piotra Króla w Środzie Wielkopolskiej to jedno z tych miejsc, które niosą ukojenie wtedy, gdy świat wali się na głowę. To właśnie tu, wśród empatii, ciszy, obecności i zrozumienia, kończą się pewne historie – a zaczynają inne. Te o odwadze, wdzięczności i chęci dzielenia się dobrem. Wolontariusze są nieodłączną częścią tego świata. Jedną z tych osób jest Magdalena Jańczak – średzianka z sercem otwartym na drugiego człowieka.
Diagnoza, która zmieniła wszystko
Jak opowiada rozmówczyni, jest ona średzianką od urodzenia - całe jej życie związane jest z tym miastem. Określa siebie jako „matka-polka”, z codziennymi problemami, dylematami i małymi szczęściami. Jej życie zmieniło się pod koniec ubiegłego roku.
- Po nieprawidłowym leczeniu i złych diagnozach dokładnie 29 listopada ubiegłego roku otrzymaliśmy ostateczną diagnozę mojego taty - nowotwór złośliwy, nieoperowalny, z przerzutami. Rokowania - godzina, dzień, tydzień, miesiąc, może pół roku. W tamtej chwili runął nam świat – opowiada rozmówczyni.
Choć to był początek końca, Magdalena wraz z mamą i siostrą szukały najlepszego rozwiązania. W rozmowie padła nazwa: Hospicjum im. Piotra Króla w Środzie Wielkopolskiej. Jak przyznaje, od samego początku wiedzieli, że chcą, by właśnie tam jej tata spędził ostatni etap swojego życia. To miejsce odmieniło nie tylko jego codzienność, ale wpłynęło głęboko również na całą rodzinę. Jej ojciec bardzo cierpiał – jego największym pragnieniem było jedno: żeby nie bolało. Dla bliskich patrzenie na jego ból było równie trudne – to była codzienna walka z bezradnością, niemal tortura.
Hospicjum stało się dla nich azylem i drugim domem. Spędzili tam razem więcej czasu niż przez poprzednie miesiące, jako rodzina – blisko, świadomie, spokojnie. Choć pełni strachu i niepokoju, zostali otoczeni troską i spokojem, którego nie byli w stanie odnaleźć nigdzie indziej.
- Na terenie hospicjum posługują wolontariusze, którzy swoim towarzyszeniem dali nam siłę, otoczyli nas opieką, jak swoją rodzinę. Zdaję sobie sprawę, że ludziom trudno zrozumieć, że w takim miejscu może być pięknie, godnie, ale tutaj tak po prostu jest. Tutaj jest życie, prawdziwe bez filtra i to chyba jest najważniejsze i najpiękniejsze – uważa.
„Nic nie dzieje się bez przyczyny”
Grudzień ubiegłego roku i początek tego były dla Magdaleny Jańczak najtrudniejszym czasem w życiu. Dziś czuje się już lepiej, choć wciąż towarzyszy jej tęsknota i proces układania wszystkiego na nowo. Jak zauważa, życie każdego człowieka jest piękne, pomimo wielu niepowodzeń czy nawet tragedii, zawsze trzeba szukać pozytywów. Jej zdaniem trzeba żyć swoim życiem, przeżyć je najlepiej, jak potrafimy, korzystać z każdej chwili, szanować każdego kogo spotkamy na swojej drodze.
- Życie naprawdę jest nieprzewidywalne, zaskakuje każdego dnia, ale myślę, że jeśli z pokorą przyjmujemy każdy dany nam dzień, to nasze życie staje się naszym największym, najcudowniejszym prezentem od losu. Być dobrym człowiekiem dla siebie i innych to chyba jeden z ważniejszych kierunków, który powinien być obierany w obecnym świecie – radzi.
Średzianka dodaje, że ważne jest dla niej bycie dobrym człowiekiem dla siebie i innych, według niej nic w życiu nie dzieje się bez przyczyny. Tak też było w przypadku choroby jej taty, ponieważ po przekroczeniu progu Hospicjum im. Piotra Króla, wiedziała, że tam wróci, aby pomóc innym podopiecznym.
Początki wolontariatu
- Czułam, że mam w sobie pokłady dobra, którego nie mam gdzie wykorzystać, chciałam to przekazać dalej. Czekałam na ogłoszenie o naborze, na wiosnę rozpoczęły się szkolenia. Są to spotkania weekendowe z lekarzem, koordynatorem pielęgniarek, koordynatorem wolontariuszy, księdzem, wolontariuszami, psychologiem i prawnikiem. Te spotkania były dla mnie niezwykle cenne. Wiele zrozumiałam, oczyściłam się ze smutku, wiedziałam już jaki kierunek chce obrać – opowiada o swoich początkach w hospicjum.
Kluczowy okazał się moment indywidualnej rozmowy z psychologiem i koordynatorem wolontariuszy, którzy wspólnie podejmują decyzję o dopuszczeniu do posługi. Gdy po raz pierwszy głośno wypowiedziała, co ją prowadzi i kim jest, poczuła, jakby uwolniła się od wszelkich wątpliwości. Szczególną rolę w tej drodze odegrała Marta – koordynatorka grupy wolontariuszy w hospicjum, która jest dla niej osobą niezwykle ważną. To właśnie ona zaproponowała, by po raz pierwszy publicznie opowiedziała swoją historię za pośrednictwem hospicjum.
Magdalena Jańczak przeszła wszystkie etapy rekrutacji i dziś pełni funkcję wolontariusza towarzyszącego. Jej posługa polega przede wszystkim na obecności – przy pacjentach i ich rodzinach – na rozmowie, uważnym słuchaniu, ale także pomocy przy organizacji różnych akcji oraz dbaniu o hospicyjny ogród.
- Każdy z wolontariuszy spędza w hospicjum 2 godziny tygodniowo. Ja posługuję w soboty w godzinach rannych, jest to dla mnie bardzo ważny czas, wiem, że jest to miejsce, w którym jest tylko dobro i prawda, to właśnie jest sens mojego bycia tutaj – przyznaje.
„Najważniejsze miejsce na mapie miasta”
Magdalena Jańczak ma jedno wielkie marzenie – chciałaby, aby społeczeństwo zmieniło swoje nastawienie do takich miejsc, jak hospicja. Jej zdaniem wciąż zbyt często kojarzone są wyłącznie z cierpieniem, smutkiem i ostatecznością, a przecież mogą być przestrzenią pełną dobra, spokoju i godności. Tak właśnie jest – jak mówi – w Hospicjum im. Piotra Króla w Środzie Wielkopolskiej, miejscu, które odegrało ogromną rolę w jej życiu i życiu jej rodziny. Dlatego dziś, jako wolontariuszka, zachęca innych do tego, by poznali działalność hospicjum bliżej – chociażby poprzez ich profile w mediach społecznościowych: na Facebooku i Instagramie (Stowarzyszenie Hospicjum im. Piotra Króla w Środzie Wlkp.). Tam można znaleźć najświeższe informacje, relacje z działań i sposoby, jak można się zaangażować.
- Nie bądźmy obojętni na wszelkie akcje, które organizowane są przez lub dla Hospicjum, potrzeby są ogromne, żeby to miejsce mogło dalej się rozwijać, wierzcie mi ono jest najważniejsze na mapie naszego miasta - apeluje.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Aleksandra Marciniak