Niejednokrotnie na naszych łamach informujemy o parach, które związek małżeński zawarły przed wielu laty. Najczęściej mówi się o złotych godach, czyli 50. rocznicy ślubu. Państwo Stefania i Marian Jóskowiak ze Środy złote gody obchodzili… 15 lat temu. Pobrali się w 1959 roku, a w piątek 10 maja świętowali żelazne gody, czyli 65. rocznicę zawarcia związku małżeńskiego.
Państwo Stefania i Marian Jóskowiak związek małżeński zawarli w niedzielę 10 maja 1959 roku. Przysięgę małżeńską złożyli sobie przed Gromadzką Radą Narodową w Śnieciskach. Następnie udali się do tamtejszego kościoła pw. Św. Marcina, gdzie ślubu udzielił im ówczesny proboszcz parafii ksiądz Stanisław Helak. Małżeństwo dochowało się czterech córek, siedmioro wnucząt i dziewięcioro prawnucząt. 30 grudnia 2009 roku odznaczeni zostali przez burmistrza Wojciecha Ziętkowskiego, nadanymi przez Prezydenta RP, Medalami za Długoletnie Pożycie Małżeńskie. W piątkowy wieczór odwiedziliśmy dostojnych jubilatów, gdy kolejną, 65. już rocznicę ślubu świętowali wraz z rodziną w Restauracji Tosca.
Oboje pochodzą z Jaszkowa. Tam spędzali dzieciństwo, więc znali się właściwie od najmłodszych lat. Do szkoły uczęszczali najpierw w Jaszkowie, a następnie w Śnieciskach, choć do różnych klas. Pan Marian jest od małżonki starszy o rok. - Od dziecka widywaliśmy się, ale między nami zaiskrzyło dopiero później – wspomina pani Stefania. Przed ślubem przez pięć lat byli narzeczeństwem. W tym czasie pan Marian odbył zasadniczą służbę wojskową, a z wojska wyszedł w 1959 roku. Dziesięć lat po ślubie przeprowadzili się do Środy i mieszkają w niej do dziś. Pani Stefania pracowała w służbie zdrowia, natomiast pan Marian zawodowo był kierowcą i operatorem maszyn rolniczych. Oboje wiele w życiu przeszli i mają wiele wspomnień. Urodzili się przed II wojną światową i pamiętają ją z dzieciństwa. Pan Marian brał udział w pracach przy odbudowie stolicy.
Czy w małżeństwie bywały trudne okresy? Zgodnie odpowiadają, że nie. Owszem, w czasach PRL różnie bywało pod względem ekonomicznym, jednakże nie wiedzą, co to jest kryzys małżeński. - Stale mieliśmy siebie mało – mówi pan Marian i dodaje, że każdą chwilę starali się zawsze spędzać razem. Tak zostało do dzisiaj. Dwa lata temu wyjechali na wypoczynek nad morze. Z pewnością nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że pan Marian, mimo wieku, nadal świetnie czuje się za kierownicą i do Mielna małżeństwo pojechało samochodem. - Żeby przejechać 300 kilometrów, nie muszę robić postojów. Jeżdżę przepisowo, mandatów nie otrzymuję i nie mam na swoim koncie punktów karnych – śmieje się 88-letni kierowca. Lubi jeździć do lasu i zbierać grzyby. Z kolei pani Stefania kocha rośliny. W domu ma mnóstwo kwiatów, którymi się zajmuje. - Na emeryturze sporo czasu spędzaliśmy z wnukami, gdy córki były w pracy – wyjaśnia.
Rodzina jest bardzo zżyta. Córki odwiedzają rodziców, razem spędzają wiele czasu, a jeszcze do niedawna wspólnie zasiadali do wieczerzy wigilijnej. - Teraz trochę się to zmieniło. Rodziny się rozrosły i trudno by było pomieścić się przy jednym stole, ale nadal w Wigilię, po wieczerzy, odwiedzamy rodziców. Podobnie jest w Wielką Sobotę. Wszyscy z koszyczkami ze święconką przychodzimy do rodziców. Taką mamy tradycję – tłumaczą córki państwa Jóskowiak. Z kolei wnuki wspominają jedzenie, które zawsze miała przygotowane dla nich babcia, gdy przychodziły po lekcjach. - Zupki, naleśniki, pierożki. Wszystko pyszne – usłyszeliśmy.
Państwo Stefania i Marian są osobami życzliwymi, pełnymi optymizmu i w doskonałej kondycji fizycznej. Mają świetną pamięć. Wspominają dzień swojego ślubu, gdy do kościoła jechali samochodem marki FSO Warszawa M20. To był wtedy luksus. Goście w większości do kościoła przyjeżdżali konnymi bryczkami. Przyjęcie weselne odbyło się w domu pani młodej. - Siedzieliśmy przy świeczkach, bo w Jaszkowie jeszcze wtedy nie było prądu. Ślub był w maju, a prąd założyli dopiero jesienią – stwierdził pan Marian.
Czy państwo Stefania i Marian Jóskowiak mają jakąś receptę na to, aby małżeństwo mogło przetrwać tak długo? - Z żoną trzeba się czasem przemówić, pomruczeć i szybko pogodzić. Wtedy nawet bardziej się kocha – śmieje się pan Marian. W związku z obowiązkami zawodowymi panu Marianowi zdarzało się wyjeżdżać na kilka dni, jednakże małżeństwo nie miało długotrwałych rozłąk. - Każda niedziela była nasza – mówią. Spędzali ją rodzinnie, bo na co dzień to pani Stefania głównie zajmowała się wychowywaniem córek.
Pochodzą z tzw. długowiecznych rodzin, choć nikt z przodków tak długo nie był w związku małżeńskim. Nigdy jednak nie dochodziło do rozwodów, lecz małżeństwa rozdzielała śmierć jednego z nich. - Mój ojciec młodo umarł, ale mama dożyła 103 lat – dodaje pan Marian.
- Tworzymy rodzinę wielopokoleniową, wszyscy się spotykamy, rodzice nigdy nie są sami. Nigdy też się ze sobą nie rozstają. Wszędzie razem – podsumowują córki państwa Jóskowiak.
0 0
Tylko życzyć zdrowia - ja z żoną już mamy 57 rocznice slubu i mieliśmy 11- ro dzieci wszyscy żyją I tak mamy 30 wnukow ja mam 85 l. Zona 76 inam też tylko zdrowia potrzeba pozdrowienia dla SOLENIZANTÓW. 👍❤️ EUGENIUSZ z KATOWIC.