Zamknij

Rozśpiewana szkoła!

18:59, 22.01.2024 .
Skomentuj Fot. Wiktor Rochowski Fot. Wiktor Rochowski

W średzkim liceum od dawna funkcjonuje chórek szkolny składający się z uczniów, którzy są miłośnikami muzyki, przede wszystkim śpiewu. Tradycją jest, że przewodniczy mu któryś z członków. Z byłą przewodniczącą chórku szkolnego Judytą Wrzaskowską rozmawiała Wiktoria Grala.

Wiktoria: Jak zostałaś przewodniczącą chórku i na czym polegała twoja rola?

Przewodniczącą chóru zostałam po tym jak moja poprzedniczka – Patrycja Stępa, zrezygnowała ze swojej roli. Bezpośrednio po Patrycji nie można powiedzieć, że chórek miał jakąś konkretną opiekunkę. Podczas przygotowań do jednego z występów, wydaje mi się, że był to pokaz talentów, pani Marlena Szymańska, nauczycielka, która sprawuje pieczę nad całym chórkiem, zdecydowała, że mogłabym zostać przewodniczącą. Pozostali, którzy razem z nami przygotowywali wszystkie występy zgodzili się, że jestem dobrym wyborem. Moja rola polegała na tym, że kiedy było trzeba przygotować jakiś występ, to zwykle dogadywałam wszystkie formalności z nauczycielami: co chcieliby na nim zobaczyć, jakie piosenki usłyszeć, więc to mi były przekazywane takie odgórne informacje o całym kształcie danego występu.

W jaki sposób były organizowane próby i za co odpowiadałaś w chórku?

Cała organizacja prób polegała mniej więcej na tym, że nauczyciele informowali mnie, że zbliża się jakieś wydarzenie, np. dzień patrona i dawali mi jakieś wytyczne, powiedzmy liczbę piosenek patriotycznych, które mają być na nim zaśpiewane. Na przygotowanie występu mieliśmy zazwyczaj od dwóch do trzech tygodni. Ja wtedy musiałam znaleźć odpowiedniego nauczyciela, który był odpowiedzialny akurat za konkretne wydarzenie i który zwalniałby nas z lekcji, musiałam znaleźć odpowiednią godzinę na próby, aby większości odpowiadało, bo mając dwanaście osób w chórku trudno było, żeby zawsze te godziny pasowały wszystkim, więc starałam się, żeby odpowiadały chociaż większości. Same próby wyglądały tak, że po prostu śpiewałyśmy z dziewczynami i dogadywałyśmy szczegóły. W chórku odpowiadałam zatem przede wszystkim za organizację i przeprowadzanie prób. Myślę jednak, że najbardziej zależało mi na tym, aby członkowie chórku robili to, co kochają, czyli śpiewali, a pozostali, żeby dobrze się bawili i zapamiętali nasz chórek jak najlepiej. 

Czy prowadzenie chóru to trudne zadanie? Czego ono od ciebie wymagało?

Nie mogę powiedzieć, że było to trudne zadanie, ale na pewno wyczerpujące. Kiedy zbliżał się występ, miałam sporo na głowie, musiałam znać odpowiedź na wszelkie pytania dziewczyn z chóru czy nauczycieli, którzy wymagali ode mnie chociażby odpowiednią liczbę osób, którą trzeba zwolnić na próby. Kiedy zapomniało się o kimś albo ktoś przyszedł, wtedy robił się chaos. Nie było mnie również na części lekcji, więc później musiałam je sama odrobić w domu, co było dość czasochłonne. Czasami okazywało się również, że nie ma sali, aby taką próbę przeprowadzić, więc musieliśmy robić je w szatniach. Bywało również tak, że byłam po ludzku zmęczona sprawdzianem czy dniem w szkole, ale i tak musiałam iść na próbę i przypilnować dwunastu ludzi i zaśpiewać tak, żeby dać z siebie wszystko i żeby po prostu brzmiało to dobrze. Próby były ważną częścią przygotowań, bo gdyby nie one, to na występie nikt nie wiedziałby o swojej roli. Najcięższy dzień, to jednak zawsze i tak był dzień występu, równocześnie najbardziej wyczekiwany dzień. To wszystko wymagało bardzo dużego zaangażowania, podczas występów nie tylko zajmowałam się chórkiem, ale także musiałam przypilnować wszystkiego od strony technicznej. Musiałam pilnować, kiedy wejść czy zejść ze sceny, wszystko musiało być idealnie ustawione i przygotowane. Dlatego właśnie mam wrażenie, że ten dzień występu był najbardziej wykańczający dla mnie.

Od jak dawna śpiewasz i jak zaczęła się twoja przygoda?

Śpiewam tak naprawdę od najmłodszych lat. Już w przedszkolu byłam w chórku, z którym nawet jeździliśmy na występy. Kiedy miałam pięć lat zaczęłam grać na pianinie, co rozwinęło moje zaangażowanie w muzyce. Można więc powiedzieć, że jestem w środowisku muzycznym już od trzynastu lat. W podstawówce, kiedy były jakieś występy, to również starałam się zawsze brać udział i śpiewać. Jakoś od piątej klasy brałam udział w większych występach szkolnych, nad którymi czuwała pani Aneta Gościniak. Pamiętam, że były bardzo magiczne, każdy z nich był tak niesamowity, że ja w życiu nie doświadczyłam już potem takiego uczucia na scenie. Ich organizacja była doskonała, wszystko dopracowane, dekoracje, scenografia, choreografie, tam było wszystko dopięte na ostatni guzik i zaplanowane idealnie. Myślę, że to, co robiła, jej zaangażowanie bardzo na mnie wpłynęło i na to, co ja robiłam później dla chórku. Podświadomie wydaje mi się, że zawsze chciałam poprowadzić choć jeden taki występ jak pani Gościniak.

Jakie wydarzenie uważasz za najważniejsze w czasie, kiedy prowadziłaś chórek?

Było bardzo dużo takich występów. Wydaje mi się, że każde wejście na scenę niosło za sobą masę emocji i wrażeń. Występ na stulecie szkoły można uznać za szczególny. To wszystko odbywało się w Ośrodku Kultury na dużej i profesjonalnej scenie, przed dużą publicznością, było to także bardzo ważne wydarzenie dla całej szkoły. Mam z tego czasu bardzo miłe wspomnienia. Było to coś całkiem innego. Właściwie to nawet jak śpiewaliśmy na auli w szkole, to miało w sobie coś niesamowitego. Myślę, że miała na to wpływ atmosfera tego dnia, z tej auli nie chciało aż się wychodzić. Uważam, że nie najważniejsze jest to, jakie wydarzenie było najistotniejsze, bo dla mnie przede wszystkim liczyli się ludzie, z którymi mogłam przez te wszystkie lata śpiewać i dzielić się moją pasją. Miałam od nich duże wsparcie, zawsze byli obok mnie, nawet kiedy bardzo stresowałam się występem i nerwy nie dawały usiąść mi chociaż na chwilę. Oni byli zawsze, nawet kiedy popełniłam jakiś błąd to wspierali mnie i mówili, że było cudownie. To było najważniejsze dla mnie w chórku. Ludzie, którzy stali razem ze mną na scenie i razem ze mną uwalniali swoją duszę podczas śpiewania.

Czego nauczyło cię bycie przewodniczącą chórku?

Bycie przewodniczącą nauczyło mnie przede wszystkim pracy z ludźmi i organizacji. To są dwie rzeczy, które wiedziałam, że jeżeli ich nie opanuję, to będzie mi ciężko. Można powiedzieć, że nauczyło mnie to życia na nowo. Byłam odpowiedzialna za grupę ludzi i za to, żeby wszystko poszło dobrze. Było to trudne zadanie, które wielu wydawałoby się może bardzo prostą sprawą. Jednak kiedy musisz wszystko zgrać w czasie i dogadać się z dość dużą liczbą osób, wybrać taką opcję, która byłaby dobra dla wszystkich, nie robi się tak łatwo. Bycie w chórku nauczyło mnie również odpowiedzialności, ale właśnie przede wszystkim dobrej organizacji pracy, bez której trudno byłoby pójść dalej. Oczywiście, nie raz na występach zdarzały nam się błędy, ale dzięki tej dobrej organizacji mogliśmy minimalizować ryzyko.

Trudno było ci przekazać chórek kolejnej osobie?

Było mi strasznie ciężko. Po występie świątecznym oficjalnie oddałam przewodnictwo Magdzie Behnke, czyli było to niedawno. Napisałam dziewczynom wiadomość z podziękowaniami, płakałam przy tym strasznie. Pomimo wszystko są to trzy lata wspomnień i mnóstwa ludzi. Już w tamtym roku żegnając kilka osób z chórku bardzo bałam się tego momentu, kiedy to mnie będą żegnać. Zdałam sobie sprawę z pustki, jaka została w moim sercu. Trudno zrezygnować z czegoś, czemu oddało się bez reszty. 

Jakie masz rady dla nowej przewodniczącej?

Moja rada dla nowej przewodniczącej Magdy to: czasami będziesz musiała postawić na swoim. Rób przede wszystkim to, co kochasz i nie przejmuj się tym, co mówią inni. Zadbaj, aby inne osoby, które są w chórze też robiły to, co kochają, nie pozwól odejść nikomu przez to, że opinia innych ludzi go do tego zmusza. Przede wszystkim czerp radość z tego, co robisz. 

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%