18 marca w Stanach Zjednoczonych Ameryki odbył się Los Angeles Marathon. W tym prestiżowym wydarzeniu wziął udział biegacz średzkiej Polonii.
Robert Rataj, bo o nim mowa, to niezmordowany biegowy obieżyświat i ambasador średzkiej Polonii.
Ma na swoim koncie wiele biegów maratońskich zaliczonych w różnych częściach globu. Biegał między innymi w Australii, USA, Brazylii, Albanii, na Cyprze, w Skandynawii i różnych zakątkach Europy.
Tym razem wraz z grupą przyjaciół wybrał się za wielką wodę. Właśnie tam, na zachodnim wybrzeżu stanów przebiegł swój 50-ty królewski dystans. Na mecie uzyskał czas 3:53:42, tym samym zajął 2607 miejsce open i 50 w swojej kategorii wiekowej.
Oto jak podsumował na gorąco swoje wrażenia z biegu:
- Marzenia są piękne ale tylko wtedy gdy się je realizuje! Ja swoje morzenie tu wyśniłem, tu w mieście aniołów od początku do końca. Minęło 5 lat od mojego startu w Nowym Jorku i dotychczas wydawało mi się że biegałem w podobnych jak tamten maratonach. Ale dziś znów przeżyłem biegową przygodę której doświadczyć można tylko na amerykańskiej ziemi. Tysiące jak nie miliony kibiców, wielki tumult, wielki hałas. Nie słychać muzyki w słuchawkach. Wszyscy się bawią, dzielą radością. A na trasie jak w supermarkecie na promocji. Po lewej dają cole, izotoniki, żelki czy ciasto. Po prawej batony, popcorn, pączki, hot-dogi! Istne szaleństwo.
Myślę sobie, że tylko piwa tu brakuje, a tu niespodzianka bo na 35 kilometrze jest złocisty trunek, a 5 km dalej wysokoprocentowy alkohol. To się nie dzieje, to jest Ameryka! Kiedy widzę tablice z napisem 25 mila zaczynają mi mocno lecieć łzy. Nie z wysiłku i tym razem z radości, że kończę swój kolejny maraton. Płacze bo wiem że za chwilę skończy się mój piękny kalifornijski sen. Przez chwilę, przez 4 godziny byłem w Los Angeles aniołem, miałem skrzydła na których leciałem 26 mil. Sam sobie to wyśniłem i sam te marzenia zrealizowałem !
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz