Większość Czytelników urodzonych w pierwszej połowie lat 70. ubiegłego stulecia lub wcześniej z pewnością pamięta czasy, gdy papier toaletowy był towarem deficytowym. W sklepach pojawiał się niezwykle rzadko, a najprościej można było go zdobyć w skupie makulatury. Mieszkańcy Środy mieli łatwiej – w pobliżu powstał zakład produkcyjny. Jego losy były burzliwe, a dziś już nie istnieje. To, co niego zostało, za jutro pójdzie pod młotek.
Jedyny taki zakład w okolicy
W Olszewie niedaleko Środy w 1988 roku powstał jeden z pierwszych w Polsce prywatnych zakładów papierniczych. Jego budowa trwała ponad dwa lata, a właściciel od początku nosił się z zamiarem stworzenia kompletnej linii produkcyjnej. Zakład skupował makulaturę, którą następnie przerabiał na wyroby papiernicze. Głównym produktem był papier toaletowy – towar w tamtych czasach wręcz niedostępny. Wytwórnia Artykułów Higienicznych miała swoją technologię, która umożliwiała produkcję papieru wyłącznie z makulatury. Masa papiernicza powstawała w rozwłókniaczu, zwanym hydropulperem, następnie pompowana była do kadzi magazynowej, skąd trafiała na sita maszyn papierniczych. Tu, po odsączeniu wody, sprasowaniu i ogrzaniu masy na cylindrach, powstawały ogromne bele papieru, które następnie przewijane były w hali konfekcji na wałki o średnicy rolki papieru toaletowego. Wałki te, po zaklejeniu banderolą z charakterystycznym logo firmy, były cięte na rolki. Gotowy produkt pakowany w foliowe worki, wyjeżdżał do klientów w całej Polsce. Spory rynek zbytu stanowili też odbiorcy zagraniczni. Z początku znaczna część produkcji była eksportowana do Niemiec.
Lata prosperity WAH
Firma od początku była skazana na sukces. Produkcja uzależniona była jedynie od dostaw makulatury, a tej na rynku nie brakowało. Nie brakowało też odbiorców, ponieważ problem z dostępem do papieru toaletowego nie skończył się wraz z upadkiem komunizmu. Nadal w Polsce nie było zbyt wiele zakładów produkujących papier toaletowy. Firma miała własną kotłownię, która ogrzewała hale produkcyjne, a przede wszystkim wytwarzała parę niezbędną w procesie produkcji. Zakład miał też swój warsztat, którego pracownicy serwisowali maszyny produkcyjne i wykonywali usługi zewnętrzne. W kolejnych latach wybudowany został biurowiec i budynek socjalny. Firma przerodziła się w Zakład Pracy Chronionej, dając zatrudnienie osobom z niepełnosprawnościami. W tym czasie działał gabinet lekarski, na pełen etat zatrudniona była pielęgniarka, a pracownicy na miejscu poddawani byli okresowym badaniom. Takich warunków nie gwarantował żaden prywatny średzki zakład pracy. Do podjęcia pracy w WAH zachęcały także zarobki.
Zakończenie produkcji
Z czasem firma zaczęła popadać w kłopoty. Zmienił się rynek zbytu, w sklepach pojawił się delikatniejszy papier produkowany z czystej celulozy. Właściciel uskarżał się na nieuczciwych kontrahentów. Trudno dziś stwierdzić jednoznacznie, co przyczyniło się do zamiany sukcesu w klęskę. Jeszcze w 2002 roku zakład został wyróżniony certyfikatem jakości za „europejski standard papierowych artykułów toaletowych i sanitarnych”. Niezbyt to jednak pomogło, dlatego wkrótce do firmy wszedł syndyk. W kolejnych latach działalność prowadziły różne spółki. Nigdy już później nie udało się poprawić sytuacji finansowej zakładu. Mimo poszerzenia produkowanego asortymentu o ręczniki papierowe, czy sprzedaży płynu do mycia naczyń z logo WAH, nastały ciężkie lata dla zakładu w Olszewie. Produkcja została całkowicie zakończona pod koniec 2017 roku. Od tamtej pory w budynkach nie działo się nic, a właściwie działo się wiele.
Zamienia się w ruinę
Zakończenie produkcji nie wiązało się wcale z zamknięciem zakładu. Wprost przeciwnie. Z czasem stał się on bardziej otwarty, niż kiedykolwiek. Zniknęło wyposażenie i wszystko, co przedstawiało jakąś wartość materialną. Została wprawdzie brama wjazdowa, ale brak furki i ubytki w ogrodzeniu umożliwiały każdemu wejście na teren byłego zakładu. W ten sposób stał on się miejscem odwiedzanym przez wandali. Zniszczone zostały meble, ze ścian powyrywano kable, a część szyb powybijano. W ogólnym bałaganie, panującym wewnątrz pozostałości biura, piętrzą się dokumenty, których nikt nie zabezpieczył. Jak poinformowali nas Czytelnicy, znaleźć tam można nie tylko stare rachunki i faktury, ale także akta osobowe pracowników, zawierające dane wrażliwe. Nie udało nam się wyjaśnić, dlaczego spółka, która nadal widnieje w Krajowym Rejestrze Sądowym jako aktywna, nie dopełniła obowiązku zabezpieczenia dokumentacji.
Całość na sprzedaż
To, co do dziś zostało z zakładu jeszcze w grudniu trafi pod młotek. Komornik Sądowy informuje o pierwszej licytacji nieruchomości, która ma się odbyć w budynku Sądu Rejonowego w Środzie 15 grudnia o godzinie 12:30. Aby wziąć udział w licytacji wystarczy wpłacić wadium w kwocie 37 900 zł, co stanowi dziesiątą część szacowanej wartości nieruchomości. Sprawdziliśmy, dlaczego atrakcyjnie położoną dużą działkę z zabudowaniami można kupić za tak niską kwotę. Nieruchomość składa się z sześciu działek o łącznej powierzchni 18 192 m2.. Biorąc pod uwagę fakt, że cena metra kwadratowego gruntu przeznaczonego pod tereny inwestycyjne wynosi w Wielkopolsce nawet 180 zł, to całość mogłaby mieć wartość nawet powyżej 3 milionów złotych. W dodatku na działkach znajdują się budynki, media i jest ogrodzenie, co także powinno podnosić cenę. Okazuje się jednak, że sytuacja nie wygląda tak różowo.
Sporo problemów
Potencjalny kupiec musi się liczyć z wieloma problemami. Po pierwsze ceny działek nieznacznie spadły w ostatnim okresie, a te najdroższe ulokowane są zwykle w pobliżu największych aglomeracji i autostrad. Z Olszewa blisko jest jedynie do DK11 i DW432. Po drugie istniejące zabudowania są w fatalnym stanie technicznym i w większości nadają się do rozbiórki, bądź generalnego remontu. Ogrodzenie jest niekompletne, a najważniejszą kwestią są jednak śmieci. Zakład przez ostatnie lata działalności nie oddawał odpadów do utylizacji. Uzbierały się ogromne hałdy odpadów poprodukcyjnych, zmieszanych. - Szacunkowe koszty uprzątnięcia terenu i wnętrz obiektów budowlanych oraz utylizacja odpadów to kwota sięgająca co najmniej kilkuset tysięcy złotych – wyjaśnia Komornik Sądowy w obwieszczeniu o licytacji. Ten koszt będzie musiał ponieść nabywca.
Dziś trudno określić, czy znajdzie się nabywca. Być może ktoś zdecyduje się zapłacić cenę wywoławczą, czyli trochę ponad 284 tysiące złotych, a możliwe też, że za dwa tygodnie wielu chętnych stanie do licytacji aby kupić pozostałość zakładu, który jeszcze 20 lat temu był symbolem przedsiębiorczości.
0 0
*%#)!& złodzieje