Zamknij

Kolejny kiosk może zniknąć z mapy Środy

. 13:03, 11.12.2025
Skomentuj Joanna Gruszczak Joanna Gruszczak

Właścicielka kiosku przy ulicy Lipowej otwarcie mówi o swoich problemach zdrowotnych i możliwości zakończenia działalności. Na razie chce zrobić przerwę na leczenie.

Jeszcze kilkadziesiąt lat temu kioski były nierozłącznym elementem krajobrazu w każdym polskim, nawet malutkim, mieście. Spotkać je można było nawet na terenach wiejskich. W czasach PRL przedsiębiorstwo „RUCH” było monopolistą w kolportażu prasy. Dzieci, gdy dostały od rodziców kieszonkowe, biegły do kiosku po gumę do żucia czy lizaka, starsze dzieci czekały na kolejny numer „Płomyczka”, a później „Płomyka”. Młodzież co tydzień chciała poznać dalsze przygody Tytusa, Romka i A’Tomka drukowane w „Świecie Młodych”, a starsi kupowali gazety, papierosy, żyletki, artykuły drogeryjne czy chemię gospodarczą. W kioskach było przysłowiowe „mydło i powidło” i często ludzie zastanawiali się, jak taki szeroki zakres asortymentu pomieści się w tak małej budce. Po transformacji ustrojowej „RUCH” zaczął tracić płynność finansową i choć został przekształcony w spółkę akcyjną i otrzymał wsparcie od Spółek Skarbu Państwa, to nie przetrwał na rynku. Po 105 latach od otwarcia pierwszego kiosku zamknięty został ostatni. Już w latach 90. XX wieku o połowę zredukowano liczbę sprzedawców i punktów sieci własnej, a wielu sprzedawców przeszło na własną działalność gospodarczą, notabene polegającą na prowadzeni kiosków z prasą. W Środzie w latach 80. XX wieku zielono-żółtych kiosków było kilkadziesiąt. Z czasem ulegały likwidacji, a pozostałe prosperowały pod własnym szyldem. W kolejnych latach handel przeniósł się do sklepów wielkopowierzchniowych, a kioski stały się jedynie dodatkiem dla zapominalskich. Stali klienci pozostali wierni tradycji i odwiedzali kiosk, żeby kupić ulubioną gazetę, tygodnik bądź miesięcznik, ale dziś wiele osób podchodzi jedynie po papierosy, zapalniczkę (gdy własna niespodziewanie odmówiła posłuszeństwa), czy długopis. Jednym z ostatnich kiosków w Środzie jest tzw. Kiosk Pomarańczowy. Dziś dowiadujemy się, że dalsza egzystencja tego kiosku też znalazła się pod znakiem zapytania. Problemy zdrowotne właścicielki są powodem czasowego (przynajmniej na razie) zamknięcia kiosku przy ulicy Lipowej. O szczegółach mówi Joanna Gruszczak.

- Moja historia zaczęła się w 2000 roku, kiedy Kiosk Pomarańczowy na ulicy Lipowej był jeszcze zwykłym białym kioskiem. Pochodzę z „kioskowej” rodziny. Od 7 roku życia wychowałam się w kiosku u mojej mamy, która też całe niemal życie w handlu spędziła. Naturalne dla mnie było, że zwiążę swoje życie zawodowe z tą branżą. Ukończyłam technikum ucząc się i pisząc prace zaliczeniowe w kiosku. Swojego pierwszego chłopaka poznałam w kiosku. Przez wiele lat pracowałam u rodziców, by w końcu założyć własną działalność. W tamtych czasach podobnych budek było w mieście jeszcze kilka. Kwitło czytelnictwo prasy, sprzedawała się chemia, pobliska podstawówka też generowała młodą klientelę na przybory szkolne, drobne słodycze. W 2015 roku stary biały kiosk musiał zostać rozebrany, jako skutek przebudowy chodnika na Lipowej, ale w to miejsce stanął nowy, śliczny, znany do dziś Pomarańczowy. Przez 25 lat przewinęło się wiele osób, z którymi pracowałam: Basia, Gosia, Estera, Dorota, Lucyna, Ania. Wszystkie dziewczyny pozdrawiam.

Z wieloma klientami przez lata zawiązały się bardzo serdeczne znajomości. Pozdrawiam panią Irenę, Honoratę, Patryka, Bożenę, Jolę i wielu moich klientów, z którymi przez lata przegadałam wiele, wiele godzin. W ostatnim roku pożegnałam też kilkoro z nich, co zawsze napawa smutkiem. Zwłaszcza, jak ktoś przychodził codziennie przez całe 25 lat. Niektórych osób wolę nie pamiętać, ale są i takie, o których trudno zapomnieć, jak na przykład klient, który rzucał we mnie żyletkami twierdząc, że sprzedałam mu tępe. Było kilku adoratorów, jeden miał ponad 80 lat i regularnie przynosił mi cukierki. Inny obdarował kalafiorem, którego zerwał dla mnie z pola przy drodze. Koniecznie trzeba wspomnieć klientów, którzy regularnie obdarowywali mnie świeżo upieczonym ciastem, gorąca zupą, lodami w upały, jabłkiem, pączkiem. To dzięki nim czasem czułam się jak w domu, a nie w pracy. Obserwowałam jak dorastają dzieciaki z Lipowej, dziś już mają własne rodziny. Byłam biernym świadkiem ćwierćwiecznej historii tej ulicy.

Ostatnie lata pracowałam już sama. Bez urlopów, bez przerw. Niestety ma to swój skutek, ponieważ z przyczyn zdrowotnych muszę zrobić przerwę w pracy, i to dość długą. Dlatego Kiosk Pomarańczowy od 29 grudnia będzie zamknięty. Nie wiem kiedy wrócę - zależy od samopoczucia. Nie jestem już najmłodsza. W przyszłym roku kończę 50 lat. Handel też już nie jest taki sam, świat się zmienia, zwyczaje zakupowe ludzi też się zmieniają. Może czas by i w moim życiu zaszła zmiana? - usłyszeliśmy.

 

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarze (0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%