Zamknij

Sprawca zbrodni do dziś nieznany. Kto zabił Kirschów?

12:15, 21.07.2021 M.B Aktualizacja: 12:31, 21.07.2021

Przykładowe miejsce zbrodni z lat 30. ubiegłego wieku Fot. Murder in the City

 

W ostatnich latach obserwuje się wzrost zainteresowania tematyką kryminalną, szczególnie sprawami, które zostały nierozwiązane. Jedna z takich niewyjaśnionych zbrodni miała miejsce w Środzie przed 91 laty i do dziś nie została wyjaśniona.

 

Kiedy dochodzi do zbrodni tak strasznej i bezwzględnej jak morderstwo, wszyscy są poruszeni. Motyw nigdy nie jest dostatecznie dobry, by zgodnie z naszymi przekonaniami jako społeczeństwa móc usprawiedliwić odebranie komuś życia. Co jednak jeśli w sprawie pojawia się więcej wątków, a odpowiedzialnych za dokonanie straszliwego przestępstwa nie udało się pochwycić, mimo wytypowania podejrzanych? Prawdziwi mordercy lub morderca nigdy nie stanęli twarzą w twarz z wymiarem sprawiedliwości.

Wróżbitka i grabarz

Na cmentarzu żydowskim w Środzie, w małym domku mieszkało małżeństwo, Fryderyk Kirsch i jego żona Berta. Oboje byli wyznania ewangelickiego. Fryderyk był już w wieku bardzo podeszłym, szczególnie jak na grabarza, miał bowiem 80 lat. Berta była od niego młodsza o 10 lat. Nie mieli żadnej rodziny w Środzie, byli tylko we dwoje. Zawód kobiety był jednak dość nietypowy i mógł wśród wielu osób, szczególnie mocno wierzących niezależnie od wyznania, budzić kontrowersje. Kobieta parała się bowiem wróżbiarstwem. Do dzisiaj, choć społeczeństwo zdaje się wyśmiewać tego typu zawody, znajdują się chętni by skorzystać z usług tej czy innej wróżbitki lub wróżbiarza. Zainteresowane poznaniem swojej przeszłości mieszkanki Środy i okolic, posiadające nieco grubszy portfel, udawały się do Berty, aby dowiedzieć się co je czeka. Podobno pani Kirsch takie usługi świadczyła za dość wysoką opłatą. Dodatkowo kobieta jako wróżbitka posiadła dużą wiedzę na temat swojej klienteli.

 

Nastroje w mieście

Przed wybuchem drugiej wojny światowej, Środę zamieszkiwało prócz ludności polskiej kilkudziesięciu Żydów i Niemców. Mieszały się ze sobą trzy narodowości, ale i trzy wyznania - katolickie, ewangelickie i judaizm. Choć liczba mieszkańców wywodzących się z tych mniejszości znacznie spadła w stosunku do lat poprzednich, wciąż zdarzały się na tym tle jakieś niesnaski. Nie były to co prawda jawne ataki, choć i takie dawniej się zdarzały, ale incydenty. Z początkiem władzy Hitlera w sąsiednich Niemczech wzrastały w Środzie nastroje antysemickie podsycane przez prasę lokalną. Również mniejszości niemieckiej nie żyło się dobrze, byli oni zachęcani do „dobrowolnego” opuszczania miasta i kraju pod groźbą wywiezienia. Nastroje pogarszał też fakt, że wiele rodzin żydowskich i niemieckich było stosunkowo zamożnych. Ale czy państwa Kirschów można było nazwać zamożnymi?

 

Zabójstwo… przypadkowe?

W pewien poniedziałek lub wtorek na początku października 1930 roku Fryderyk i Berta Kirsch postanowili się udać na zakupy do miasta. Popołudniu opuścili swój mały domek nie przypuszczając, że ktoś ich obserwuje. Sprawca bądź sprawcy najprawdopodobniej czekali, aż państwo Kirsch opuszczą swój dom na cmentarzu. Wówczas, przeskakując płot cmentarza i wchodząc do domu tylnym wejściem, zaczęli plądrować mieszkanie w poszukiwaniu pieniędzy i kosztowności. Państwo Kirsch wrócili jednak wcześniej, co skończyło się dla nich tragicznie.

W środę 8 października z samego rana do drzwi domu państwa Kirschów zapukała kobieta, która zgłosiła się do odpłatnej pomocy przy wykopywaniu ziemniaków. Ponieważ mimo usilnego dobijania się do Fryderyka i Berty nikt nie otwierał, kobieta postanowiła zajrzeć przez okno.

Widok był makabryczny. Jak donosił Głos Średzki z dnia 11 października 1930 roku, kobieta dostrzegła przez szybę Bertę Kirsch leżącą w kałuży krwi z roztrzaskaną czaszką. Mąż jej leżał na progu, z nogami w mieszkaniu. Wnętrze było zdemolowane. Kobieta pobiegła zawiadomić policję i wróciła na miejsce w towarzystwie dwóch funkcjonariuszy, którzy z pomocą wytrychu otwarli drzwi do domu Kirschów. Policjanci stwierdzili, że najprawdopodobniej państwo Kirsch wrócili do domu i zastali w nim rabusiów, więc odstawili na podłogę torbę ze sprawunkami i ruszyli do obrony swojego dobytku. Dom został splądrowany. W tym samym dniu funkcjonariusze ujęli cztery podejrzane osoby, natomiast żadnemu z nich nie udowodniono udziału w zbrodni. Do dziś nie znaleziono sprawców zbrodni.

 

Rabunek czy ukrywanie prawdy?

Taką oficjalną wersję podano do wiadomości mieszkańców w Głosie Średzkim. Oczywiście, gdy tylko dochodzi to jakiegoś przestępstwa, bardziej lub mniej poważnego, szczególnie w małej społeczności, od razu pojawiają się plotki. Tak było i w tym przypadku. Średzianie zastanawiali się, czy przypadkiem rabunek nie został upozorowany, a Berta i jej mąż zamordowani ze względu na posiadaną przez panią Kirsch wiedzę? Jako wróżbitka znała doskonale swoich klientów, ich sekrety i problemy. Być może wcale nie chodziło o pieniądze i kosztowności, a o cenne informacje, które miały nigdy nie ujrzeć światła dziennego?

Dziennik Poznański z dnia 11 października 1930.

 

Możliwe. Jednak wersja przedstawiona przez policję jest równie, o ile nie bardziej wiarygodna. Pani Kirsch zachowywała się dość nieostrożnie, pokazując koleżankom banknoty o wysokich nominałach, których przeciętny mieszkaniec ówczesnej Środy raczej nie widywał. Sugeruje to, że z usług wróżbitki Berty korzystała głównie średzka śmietanka, którą było stać na opłacenie kosztownych wróżb. Rabusie mogli wiedzieć lub słyszeć o tym, że pani Kirsch pokazuje na mieście pokaźne sumy pieniędzy, więc przypuszczali, ze w domu może ich mieć więcej.

Goniec Wielkopolski z 11 października 1930 

 

Dlaczego nie złapano sprawców?

W latach 30. ubiegłego wieku kryminologia była w powijakach. Może w większych miastach, gdzie częściej dochodziło do takich zbrodni policja miała większe umiejętności śledcze, jednak w tamtym czasie identyfikacja sprawcy w wielu sprawach graniczyła z niemożliwością. Nie było badań DNA, a zbieranie dowodów nie było przeprowadzane tak skrupulatnie jak dziś. Sprawa uległa przedawnieniu i dziś już nie ma szans na dowiedzenie się, kto stał za zamordowaniem państwa Kirschów. Nie ma już cmentarza, na którym mieszkali ani domu. Nie zostało po nich nic oprócz artykułu w gazecie o ich morderstwie. Nie rozniosło się ono także zbyt wielkim echem w mediach regionalnych. Pojawiły się o tym wydarzeniu krótkie wzmianki w Dzienniku Poznańskim z dnia 11 października 1930 oraz w Gońcu Wielkopolskim również z tego dnia. Pozostałe okoliczne gazety jak Goniec Wrzesiński czy Gazeta Jarocińska żyły zupełnie innymi sprawami – uduszeniem przez matkę dziecka w Miłosławiu oraz grabieżami kościołów wkoło Jarocina. Sprawa średzka, choć brutalna, została zepchnięta na dalszy plan i nigdy nie udało się jej wyjaśnić. Stanowi ona skazę na przedwojennym wizerunku Środy. Być może dawniej był w mieście ktoś, kto wiedział kim byli sprawcy jednak prawdę o tym zatrzymał dla siebie. Po 91 latach sprawa już dawno jest przedawniona i nawet jeśli ktoś z Czytelników wie co się wydarzyło, nie zmieni to już niczego, może poza zaspokojeniem ludzkiej ciekawości.

[DAWNY]1626863506037[/DAWNY]

 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

SkaciuSkaciu

0 0

Takie artykuły lubię. Super
Temat dobry na podcast kryminalny .? 11:48, 28.07.2021

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo
0%