Zamknij

Nie skorzystamy już z restauracji nad jeziorem? 

13:51, 26.05.2021 J.J Aktualizacja: 12:02, 23.06.2021
Skomentuj  Kiedy ponownie mieszkańcy odwiedzą restaurację? Fot. JJ Kiedy ponownie mieszkańcy odwiedzą restaurację? Fot. JJ

Kilka tygodni temu jako pierwsi informowaliśmy o wyłonieniu nowego najemcy restauracji nad średzkim kąpieliskiem. Działalność lokalu miała rozpocząć się w wakacje. Teraz jednak potwierdziły się nasze informacje o tym, że nowy najemca wycofał się i restauracja nie zacznie funkcjonować. Dlaczego? 

Na początek przypomnijmy, że w poniedziałek 26 kwietnia w Urzędzie Miejskim odbył się przetarg, który wyłonił nową prowadzącą lokal na najbliższe 9 lat. 

Urząd Miejski poinformował, że w przetargu wpłynęła tylko jedna oferta. Należała ona do Małgorzaty Garczyk z Poznania. Warunkiem przystąpienia do przetargu było wniesienie wadium w kwocie 1000 zł. 

Tego samego dnia udało nam się skontaktować na gorąco z panią Małgorzatą. Wówczas kobieta była pełna emocji. 

- Czuję się bardzo dobrze. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze, zgodnie z planem i że pandemia nam nie przeszkodzi. Jest to dla mnie i dla mojego partnera na pewno nowe wyzwanie, ale będziemy się wspólnie wspierać – brzmiał fragment wypowiedzi.

Nowy restaurator przez najbliższych 9 lat miał zarządzać obiektem o powierzchni 482,64 m² oraz terenem pod dwa ogródki letnie wynoszącym 265,80 m². Opłata miesięczna za najem wynosiłaby 9090 zł netto + podatek VAT 23%, a podpisanie umowy zależne było od wpłacenia kaucji. 

- Najemca został poinformowany, że umowa najmu może zostać zawarta pod warunkiem wpłaty kaucji w wysokości stanowiącej dwukrotność wysokości miesięcznego czynszu najmu brutto tj. 22.361,40 zł – wyjaśnia Urząd Miejski.

Jednak do podpisania umowy nie dojdzie, gdyż pani Małgorzata wycofała się.

Restauracja w opłakanym stanie? 

Kiedy otrzymaliśmy nieoficjalne informacje nasza redakcja postanowiła skontaktować się z Małgorzatą Garczyk w celu potwierdzenia i usłyszenia o powodach rezygnacji. 

- Tak, to nie plotka. Wycofujemy się. Jak zaczęliśmy po przetargu wszystko analizować, rozmawiać z sanepidem, z budowlańcem, to doszliśmy do wniosku, że to byłby za duży nakład włożony w ten lokal, by go doprowadzić do używalności. Ten lokal jest w opłakanym stanie. Jest kompletnie nie przystosowany do prowadzenia działalności gastronomicznej.

Przed przetargiem widzieliśmy lokal, ale nie oglądaliśmy go z fachowcem. Po samym przetargu dowiedzieliśmy się wielu niekorzystnych rzeczy na temat lokalu. Gdybyśmy wiedzieli to wcześniej to byśmy nie przystąpili do przetargu. Z punktu widzenia sanepidu lokal nie spełnia wymogów i o tym oczywiście miasto nie mówi. Gmina informuje, że przekazuje lokal praktycznie gotowy do sezonu, a to jest guzik prawda. Nie bylibyśmy w stanie wyremontować restauracji na sezon. A tym samym stracilibyśmy już w pierwszym roku przychody i tym samym zysk, dlatego byliśmy zmuszeni zrezygnować. 

Okazało się, że kuchnia nie ma drogi czystej-brudnej i byłby problem z przerobieniem tej kuchni tak, by przygotowywać posiłki. Poprzedni najemca miał swoją knajpę i przywoził towar z niej nad jezioro. 

Zaczynając od zera sanepid mógłby się nie zgodzić lub postawiłby takie wymogi, że zaadoptowanie tego lokalu pod wymogi skończyłoby się na jeszcze większych kosztach – tłumaczy Małgorzata Garczyk. 

Przetarg powinien być wcześniej? 

Zdaniem niedoszłego najemcy przetarg odbył się zbyt późno, aby zdążyć doprowadzić lokal do porządku na sezon. 

- Ten przetarg według naszej opinii powinien być ogłoszony w lutym, w marcu powinni przekazać klucze, by potem mieć przynajmniej 2 miesiące na doprowadzenie lokalu do używalności i w maju otwarcie, a nie w czerwcu albo w połowie lipca, a za chwilę w sierpniu przyjdą sinice i zamkną plażę i będzie po biznesie. O sinicach też nie wiedzieliśmy. A to bardzo rzutuje na obroty w tym miejscu. Dodatkowo ten ogródek piwny, co miasto postanowiło zrobić, by legalnie pić alkohol… Dużo ludzi przychodzi z własnym alkoholem. Nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę jak to funkcjonuje – wyjaśnia Garczyk. 

Kobieta z partnerem zwraca też uwagę na to, że gmina Środa nie zachowała się do końca w porządku. 

- Budka, która stoi przed Mariną nie jest własnością miasta, nie należy do lokalu, należy do poprzedniej właścicielki, która stamtąd budkę zabierze. Moglibyśmy w niej sprzedawać lody lub piwo. Niestety nie można. Urząd Miasta w tej kwestii nie do końca fajnie się zachował, nie informując nas o tym. Pytaliśmy czy jest dostęp do niej a oni „tak, tak jest dostęp” – tłumaczy kobieta wraz z partnerem.

Jaka przyszłość czeka lokal? 

Jakie kroki podejmie teraz burmistrz Piotr Mieloch? Kiedy zostanie ogłoszony nowy przetarg? O komentarz w sprawie poprosiliśmy burmistrza, lecz do czasu druku naszej gazety nie udało nam się porozmawiać z włodarzem. Sekretariat obiecywał, że kontakt z naszą redakcją nastąpi w poniedziałek lub we wtorek rano. Niestety nie udało się, więc do tematu z pewnością powrócimy, po uzyskaniu odpowiedzi. 

Czy w wakacje mieszkańcy by coś zjeść nad jeziorem będą musieli robić zakupy w markecie, a następnie z ekwipunkiem rozsiąść się w strefie biesiadnej? Wszystko wskazuje na to, że tak, ponieważ jak mówią osoby z branży nikt nie zaryzykuje w połowie sezonu podjęcia się takiej działalności. Być może dobrym pomysłem byłoby zaprosić w takim razie food trucki nad jezioro i wyznaczyć tam dla nich strefę? Może to będzie doraźnym rozwiązaniem tego problemu? 

 

[ZT]5036[/ZT]

 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

MenMen

0 0

Hehe... 21:56, 27.05.2021

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo
0%